Archiwum 18 kwietnia 2004


kwi 18 2004 dzień pracy
Komentarze: 4

dzień dzisiejszy był pod hasłem prac polowych. skoro świt zostałem brutalnie rozbudzony (swoją drogą nie brutalnie to mnie się zbudzić nie da). pierwszym co usłyszałem były słowa: „za pół godziny wychodzimy”. no to co było zrobić wstałem i powlokłem się do łazienki. zimna woda, dużo zimnej wody i nawet zacząłem widzieć. włożyłem na siebie odzież wierzchnią i wyszedłem na „pole”. a tam… ni hu hu. nawet ptasie dzioby jeszcze ziewały. no cóż widać moja rodzina nie przewidziała, że jestem jeszcze zdolny do takiego wysiłku jak wyjście z domu przed ósmą. skoro jednak stałem już na przyszłych marchewkach, to przynajmniej mógłbym coś zrobić. chwyciłem więc narzędzie niebezpieczne w postaci grabek i wykonałem zamierzenia jeszcze przed przybyciem reszty ekipy(które nastąpiło koło południa). zapewne jeszcze raz wykaże się dziwnością osobistą, ale lubię ziemie. nie każdą oczywiście. lubię własną ziemię. no może bez przesady z tym uwielbieniem. ale jednak miewam chwile, gdy trzymam w ręku małą grudkę i pozwalam, by promienie słoneczne opływające moją twarz spłynęły po ręce na tą bryłkę i napełniły ją światłem i ciepłem. rozwieram dłoń i widzę, że ziemia jest taka sama jak była. czarna. w sumie dobrze. nie wiem czy świecąca ziemia jest powodem do zadowolenia. niemniej jednak miniony dzień zaliczam do udanych:)

pewien_czlowiek : :